Zastanawiam się cały czas nad zakończeniem filmu, jak je interpretować (kto widział film, będzie wiedział o co chodzi). Swoją interpretację chciałabym skonfrontować z Waszymi, jestem ciekawa różnych spojrzeń, także piszcie proszę. A film b.dobry.
Masz na myśli całą finałową sekwencję i jej sens (interpretację status quo wszystkich postaci) czy jedynie ostatnią scenę, gdy Alice/Jane ponownie defiluje po zatłoczonej ulicy?
nie doszukiwałabym się symboliki w zakończeniu. po prostu Portman prezentuje się najlepiej spośród całej obsady, ją też poznajemy na samym początku. ona jest główną gwiazdą w tym filmie, więc myślę, że właśnie na to postawili twórcy - zakończyć sceną z kimś, kto się podoba. ostatni zabieg, żeby polepszyć opinię widza na temat filmu.
skoro już piszę, wtrącę też swoją opinię. dawno nie widziałam tak prawdziwego filmu. nareszcie trochę realizmu w fabule, z zakończeniem, które było jedną z wielu opcji, a nie przewidywalną, cukierkową lub tragiczną (w zależności od typu filmu traktującego o ludzkich emocjach i związkach) scenką, której człowiek jest świadom po paru minutach od rozpoczęcia filmu. perypetie bohaterów zgodne z tym, czego można doświadczyć w prawdziwym życiu. postaci nie wyidealizowane, popełniające swoje błędy i postępujące wg własnej 'nielogicznej logiki', a nie wg oczekiwań pospolitego widza.
To proste.
Alice była kłamstwem, a Jane była prawdziwa. Jane być może i chciała się zmienić, ale nigdy nie potrafiła dopuścić Dana bliżej. Jak sądzę nigdy go nie kochała. Prawdę wyjawiła tylko Larry'emu. Szczerość za szczerość.